Kato-Hipokryci

„Dzieląc ludzi na „właściwych” i „niewłaściwych”… do której kategorii sam się zaliczysz?”

Od wielu lat jestem ateistą i antyklerykałem.

Mimo swojej awersji do kościoła katolickiego mam wielu przyjaciół – katolików, z którymi potrafię normalnie współpracować i dojść do konsensusu.

Ostatnio zacząłem się jednak zastanawiać nad tym w jaki sposób moi wierzący przyjaciele postrzegają wiarę w Boga. Co daje im ta wiara i jak wpływa na ich życie.

Niestety muszę stwierdzić, że tylu ilu mam wierzących przyjaciół, tyle mam interpretacji wiary w Boga.
Najbardziej zafascynowali mnie katolicy, którzy nie wierzą w kościół, nie chodzą do spowiedzi i nie dają na tacę. W dłuższej polemice z tą grupą wierzących dowiedziałem się, że oni wierzą tylko w Jezusa a kościół i cała ta jego otoczka jest wymysłem człowieka stworzonym do zaspokajania własnych materialnych potrzeb.

Gdy zasugerowałem, że osoby te popełniają ciężki grzech jako chrześcijanie uważając powyższe, wówczas uzyskałem odpowiedź, że jestem w błędzie. Katolicy wcale nie muszą słuchać księży, czy wogle chodzić do kościoła. Ich wiara jest w nich i najzwyczajniej jako ateista nie jestem w stanie tego pojąć.

Idąc dalej w polemikę z tą grupa wierzących stwierdziłem, że stworzyli oni własny odłam wspólnoty chrześcijańskiej, który nie może być utożsamiany z kościołem katolickim. Odłam ten z racji na założenia odnośnie wiary najzwyczajniej powinien nazywać się sektą.
I tu znowu pojawił się twardy opór, że sekta to wiara w fałszywych bogów, najczęściej stworzonych przez człowieka w celu uzyskania jakiś korzyści – najczęściej majątkowych.

Być katolikiem i uważać się za chrześcijanina a nie chodzić do kościoła? Jak najbardziej tak.

Inna grupa moich wierzących przyjaciół uważa zupełnie inaczej. Prawdziwy katolik powinien chodzić do kościoła, dawać na tacę, słuchać kazania i brać czynny udział w życiu duchownym swojej parafii.
Jakiekolwiek nieposłuszeństwo w tej materii traktowane jest jako ciężki grzech, z którego należy się wyspowiadać.

Kolejna grupa moich katolickich znajomych jest chyba najbardziej fanatyczna, gdyż jedynym wyznacznikiem prawdy na świecie jest słowo księdza. Grupa ta częstokroć zaangażowana jest działania polityczne, które pośrednio wynikają z takiej a nie innej opcji politycznej. Grupa ta wierzy w Jezusa, lecz ważniejszym głosem w ich życiu jest to co usłyszą od księdza.

Zastanawiam się w takim razie jaki jest prawdziwy obraz katolika Polaka, skoro tak wielu ludzi postrzega wiarę w Boga na swój użyteczny sposób?

W katolickim serwisie poświęconym homoseksualizmowi zdjęcie obrażające i nawiązujące do nienawiści z racji na odmienne upodobania seksualne, mimo wielokrotnych zgłoszeń do administracji FB nadal pozostaje na swoim miejscu: http://www1.picturepush.com/photo/a/8713744/1024/KATOFASZYZM/sssss.jpg
Jak widać fanatyczna wiara kato-adminów ukierunkowana jest tylko w jednym kierunku i celu.

Obserwując poglądy polityczne wielu katolików mogę natrafić na cały przekrój naszej politycznej sceny. Znam Katolików Liberałów (wyborców Palikota), Katolików Centrowych (PO), oraz Katolików ortodoksów (PIS). Wszystkich tych ludzi łączy jedno – wiara w Jezusa.

Aż dziw bierze jakim można być hipokrytą wypowiadając się w temacie politycznym patrząc przez pryzmat wiary w Boga. Dlaczego osoby wierzące – będące w sejmie, czy rządzie chcą takim osobą jak ja narzucić swoje katolickie prawa w moim pojmowaniu świata?

Czy nie wystarczy, że społeczeństwo katolickie podporządkuje się własnym ideałom i będzie postępowało zgodnie ze swoimi przekonaniami? Po co nam ateistom narzucać katolicki sposób pojmowania świata i uświadamiania co jest dobre a co złe.

Jeszcze 150 lat temu sekcje zwłok, operacje na narządach rodnych były surowo potępiane przez kościół. Gdy weszły pierwsze szczepionki kościół również się im sprzeciwił. Czy dziś jest to nienormalne?
Myślę, że dziś wielu polityków prześciga się w udowodnieniu kto jest lepszym katolikiem i ile jest w stanie uchwalić albo przygotować ustaw o podłożu katolickim tak by obowiązywały dla wszystkich obywateli w Polsce.
Polska powinna być krajem świeckim, z jednoznacznym rozdziałem kościoła od Państwa. Rząd nie powinien dotować żadnej religii z budżetu państwa, gdyż tylko wierni powinni tą religię wspierać dobrowolnie. Dziś płacąc podatki część naszych zarobionych pieniędzy trafia na budżetu, który to później przekazuje te pieniądze na dofinansowania wielu religii działających w naszym kraju.
Nie godźmy się na to. Jeśli ktoś nie wierzy w siebie i potrzebuje wierzyć w kogoś innego, wówczas niech taki człowiek sam ponosi skutki swojej słabości. Niech wspomaga swojego Boga na wszelkie możliwe sposoby, ale niech nie liczy na wspomaganie wiary ze strony Państwa.
Kościół powinien przekształcić się w firmę, która ustanowi cennik swoich usług, będzie wystawiać faktury oraz tak jak każdy podmiot gospodarczy będzie odprowadzać podatki.
Jeśli już wierzymy w piedoły, nie każmy innych narzucając im swoją wiarę.

Katolik nie potrzebuje żadnych odgórnych zakazów by nie zapłodnić się in-vitro, czy dokonać aborcji.
Zresztą w kościele katolickim obowiązuje do dziś stwierdzenia doktorów kościoła, które nigdy nie zostało zrewidowane :

„Zarodek płci męskiej staje się człowiekiem po 40 dniach, zarodek żeński po 80. Dziewczynki powstają z uszkodzonego nasienia lub tez w następstwie wilgotnych wiatrów” – Św. Tomasz z Akwinu.
„Kobieta jest istotą poślednią, która nie została stworzona na obraz i podobieństwo Boga. To naturalny porządek rzeczy, że kobieta ma służyć mężczyźnie” – Św. Augustyn
„Kobiety są błędem natury, z tym ich nadmiarem wilgoci, temperaturą świadczącą o cielesnym i duchowym upośledzeniu. Są rodzajem kalekiego, chybionego mężczyzny.” – Św. Tomasz z Akwinu.

Powyższe stwierdzenia dziś u wielu osób wywołują uśmiech na twarzy, natomiast jest w naszym kraju sporo osób w tym Posłów, którzy nadal wierzą w słowa doktorów.